Opis jednego z najbardziej dramatycznych epizodów "polskiego września". W godzinach dopołudniowych 19 września 1939 r. dowodzący obrona płk. Stanisław Dąbek, stwierdza praktyczna niemożliwość odpierania kolejnych niemieckich ataków. Podejmuje decyzję i podrywa do ostatniego natarcia resztki sprawnych do walki żołnierzy i marynarzy...
Fragment:"Zaraz po przeprawie przez Wisłę ruszyli na południe do Puszczy Kozienickiej. Podczas postoju we wsi Chodków, gdzie zaopatrywali się w owies dla koni, doszedł ich warkot motoru samochodowego. Major dał rozkaz marszu w tamtym kierunku, podzielił oddział na trzy grupy, sam poprowadziwszy jedną z nich. W pewniej chwili spostrzegli wielki samochód ciężarowy, który ugrzązł w piachu, a obok kręcących się Niemców. Bliska odległość nie pozwoliła na spieszenie oddziału, uderzyli więc z marszu. Z trzech stron ostrzelali eskortę samochodu. Niemcy bronili się zaciekle, gęsto ostrzeliwując nadjeżdżających ułanów. Na nic się to jednak nie zdało. Po kilku minutach było po wszystkim. Zginęło kilku Niemców, tylko jeden uszedł z życiem. Samochód spalono. Straty oddziału wyniosły dwóch zabitych."
Niniejsze opracowanie jedynie zarysowuje dzieje Polesia podczas II wojny światowej i pragnie wypełnić lukę istniejącą w tym zakresie. Nie mając możliwości dotarcia do wiarygodnych dokumentów z tamtego okresu, oparłem się w głównej mierze na relacjach świadków i uczestników wydarzeń, którym za życzliwą pomoc dziękuję. Nieliczne dokumenty, z którymi udało mi się zapoznać, były mi pomocne w weryfikacji podstawowego materiału, chociaż i w nich znajdowały się stwierdzenia budzące wątpliwości bądź informacje ewidentnie niezgodne z prawdą.
Mimo że "Ostatnia defilada" należy do tego samego cyklu, to pod pewnymi względami odbiega od tego, z czym mieliśmy do czynienia do tej pory. Poprzednie książki koncentrowały się na udowodnieniu tezy autora, jakoby Związek Radziecki szykował się do uderzenia na hitlerowskie Niemcy w lipcu 1941 roku, a który to plan został pokrzyżowany przez niemieckiego dyktatora, kiedy 22 czerwca rozpoczęła się operacja "Barbarossa". Niemcy co prawda tę wojnę przegrali, ale straty zadane Armii Czerwonej na jej początku oraz przedłużający się czas jej trwania spowodował, że w 1945 roku pod panowaniem ZSRR znalazł się jedynie Europa Środkowo-Wschodnia, a nie cała, aż do Atlantyku, jak to było przewidziane w radzieckich planach.Najnowsza książka Suwowora nie przedstawia nowych faktów na potwierdzenie tej tezy - można powiedzieć, że jest uzupełnieniem trzech poprzednich. Autor koncentruje się w niej na odpieraniu kontrargumentów wobec swojej teorii, uściśla pewne fakty i dodaje do nich nowe, ale niemające tak kluczowego znaczenia. Służą bardziej ostatecznemu wytrąceniu broni z rąk oponentów. Wygląda to mniej więcej, tak jakby autor chciał im przekazać: "w poprzednich książkach zawarłem wystarczająco dużo przekonywających argumentów, ale skoro sięgacie po coraz to nowe oskarżenia to patrzcie - tu, tu i tu się mylicie, a tu zwyczajnie kłamiecie". Choć być może powinno być odwrotnie bo ujawnionych przez Suworowa kłamstw jest tam znacznie więcej niż pomyłek.Zajmuje się obalaniem wypowiedzi przeciwników, ale nie tylko. Książka ma o wiele bardziej ogólny charakter od swoich poprzedniczek. Tu nie istnieje tylko jeden główny wątek, którym był plan radzieckiej ofensywy na zachód w celu podboju Europy. Co prawda i tu przez cały czas ta myśl kołacze nam się w pamięci, jednak na kartach książki nie zajmuje on wszystkich stron. Autor porusza także inne wątki z okresu przed II wojną światową, które w czasie istnienia Związku Radzieckiego stanowiły część oficjalnej propagandy wykorzystywanej do manipulacji obywatelami tego kraju, ale także i obcokrajowcami. Znajdziemy tu rozdziały poświęcone paktowi Ribbentrop-Mołotow, strategicznym koncepcjom Michaiła Tuchaczewskiego czy roli ZSRR w hiszpańskiej wojnie domowej. Wszystkie były, a często są nadal, w jakiś sposób zakłamywane.A kto kłamie? Rosyjscy politycy, generałowie, historycy. Co ciekawe, w swoich kłamstwach wspomagani są przez historyków amerykańskich, którzy mają własne cele w zakłamywaniu radzieckiej historii. Jakie? Tego dowiecie się z książki. Podobnie jak dowiecie się, dlaczego Trocki zginął dopiero w 1940 roku, a także jak wyglądała radziecka biurokracja w wywiadzie i resortach pokrewnych i wiele innych rzeczy.Jak zwykle u Suworowa jest to podane w bardzo przyjemnej formie, która jest jedną z największych atutów jego książek. Oczywiście interesująca tematyka swoje robi, ale bez tego charakterystycznego sarkastyczno-ironicznego stylu nie byłoby to równie dobre. Dzięki temu "Ostatniej defilady" się nie czyta. Ją się ją chłonie.Tradycyjnie już w przypadku Rebisu do technicznej strony wydania nie można mieć zastrzeżeń. Pewnym novum jest pojawienie się przypisów od konsultanta wojskowego, który wyjaśnia pewne techniczne aspekty spraw poruszonych przez autora, a także ukazuje związane z nimi polonica.Jest to książka jak najbardziej godna polecenia, jednak nieco inaczej niż to było przy poprzednich wydania z tej serii, w tym wypadku bardzo przydaje się znajomość treści poprzednich części cyklu. Można ją oczywiście czytać także osobno, jednak w takim wypadku pełny jej odbiór będzie niepełny. No cóż, taki jest już urok wydań wielotomowych.
Tyt. oryg.: "Svâtoe delo". Nazwa aut. Vladimir Bogdanovic Rezun. Stanowi t. 4 cyklu, t. 1 pt.: Lodołamacz, t. 2 pt.: Dzień "M", t. 3 pt.: Ostatnia republika, t.5 pt.: Klęska.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Palmiry - miejsce masowych hitlerowskich egzekucji polskich elit społecznych i intelektualnych. Trafiali tam ludzie uznani za "wrogów Rzeszy" i "politycznie niepewni" - osadzeni na Pawiaku i w więzieniu na Rakowieckiej, w areszcie śledczym na Daniłowiczowskiej, w celach siedziby gestapo w alei Szucha, typowani do zbiorowych ulicznych egzekucji, których nie dawało się utrzymać w tajemnicy.W palmirskim lesie zatrzymywały się "budy" wyładowane ludźmi. Ofiarom krępowano ręce i zasłaniano oczy. Pędzono grupami na polanę i ustawiano nad wykopanymi dołami. Oddawano salwę z broni maszynowej, rannych dobijano kolejnymi strzałami. Często grzebano ludzi żywcem. Zapełnione doły Niemcy przysypywali ziemią, maskowali ściółką i sadzili młode sosny. Palmirska ziemia miała nigdy nie zdradzić swojej tajemnicy.Jak Niemcy między grudniem 1939 roku a lipcem 1941 roku stworzyli małą fabrykę śmierci?Po co leśniczy wbijali łuski pocisków w drzewa?Czy komukolwiek udało się uciec z transportu do Palmir?W jaki sposób skazani próbowali powiedzieć światu o zbrodni w Palmirach?Dlaczego po dziś dzień ludzie bezskutecznie szukają tam swoich najbliższych?Opowieść o miejscu, które nadal skrywa tajemnice. Opowieść, która przywraca pamięć ofiarom.
UWAGI:
Bibliografia na stronach 326-327.
DOSTĘPNOŚĆ:
Została wypożyczona Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
WYPOŻYCZYŁ:
Nr karty: 000223 od dnia:2023-01-03 Przetrzymana, termin minął: 2023-02-02
Od stycznia 1945 roku zaczęła się paniczna ewakuacja ludności niemieckiej z Zachodnich i Wschodnich Prus. Około dwóch milionów niemieckich cywilów, rannych żołnierzy i robotników przymusowych - szukało drogi ucieczki na Zachód. Pod huraganowym ogniem artylerii i bombami Armii Czerwonej. Mogli już tylko liczyć na pomoc resztek 2. Armii niemieckiej. W styczniu 1945 roku ze zgrupowania kurlandzkiego przerzucono na Pomorze cztery pełne dywizje, wśród nich 4. Dywizję Pancerną. Miały one wzmocnić zachodniopomorski front, a także osłaniać ewakuację ludności cywilnej i rannych z portów Gdańska, Gdyni i Mierzei Wiślanej.O tej wielkiej ucieczce sporo już pisano. Ale o tych, którzy osłaniali uchodźców - o "żołnierzach ostatniej godziny" - niewiele. Hans Schaufler, podporucznik 35. Pułku 4. Dywizji Pancernej, opisuje ostatnie miesiące wojny, zaciekłe walki na Pomorzu z nacierającymi wojskami 2. Frontu Białoruskiego. Rozpaczliwe próby utrzymania Tucholi, Torunia, Bytowa, Kartuz, Żukowa, Gdyni, Sopotu. I wreszcie Gdańska, który stał się dla Niemców "kotłem czarownic" i gdzie zginął dowódca 4. Dywizji, gen. Clemens Betzel. Opisuje zatopienie "Wilhelma Gustloffa" i "Goi". Ale pisze też o egoizmie, o dekownikach i o żołnierzach, którzy nie chcieli już dalej walczyć.
Im głębiej w tekst, tym bardziej przykuwa nas ta linie losu, nić przeznaczenia i przypadkowości prowadząca pisarza przez wojnę, okupację, rzeczywistość powojenną, okres stalinizmu, polski październik, czasy Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego, aż po Okrągły Stół naszych narodowych nadziei niemal do dzisiaj... I trudno oderwać się od lektury, od tych wszystkich drobiazgowo opisanych relacji określających standardy życia i przeobrażenia, przemiany, którym ulega i świat wokół, i główny bohater, i ja, i ty czytelniku, który odnajdziesz w tej opowieści wiele cząstek z własnego zderzenia z losem.